poniedziałek, 13 marca 2017

Pałka do ucierania.

Przydaje się, a jakże. Zwłaszcza nauczycielom historii (gdy odgrywamy szkolne przedstawienia z królami w pełni majestatu). W kuchni używam tylko do kruszenia ciasteczek na spody sernikowe oraz do grożenia leniwej H&C, gdy nie chcą myć garów. Ale przede wszystkim trzymam ją przez sentyment, wspominając pot wylany przy kręceniu tą pałą maślanej masy albo maku w makutrze, gdym dziecięciem była.

3 komentarze:

  1. My takiej w przedszkolu używaliśmy do robienia kukiełek i bodajże była jeszcze z tego Marzanna :) Obecnie tego ustrojstwa w domu nie mam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam i nie pozbędę się. Najlepsza do przecierania owoców czy warzyw przez sitko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także wciąż ją mam, bo wnuczusia kruszy nią ciasteczka do deserków. W przerwach między konsumpcją doklejamy oczy i jest lala z teatrzyku (jak u Iwonki powyżej :-)

      Usuń

Zalew spamu i mnie pokonał... dlatego musiałam włączyć tę uprzykrzoną weryfikację obrazkową :-(