piątek, 5 czerwca 2020

Termometr kuchenny

Średnio potrzebny, no chyba że ktoś notorycznie temperuje czekoladę (bo podobno nie da się tego zrobić bez termometru - ciekawe, czy Van Houten też stał nad garem i mierzył 😉) Dawniej używałam go często przy pasteryzacji syropów ziołowych - aby podgrzać maksymalnie, ale nie zagotować (teraz robię to na czuja). Gdy robi się domowe wędliny w szynkowarze, to wtedy się go wbija w mięso przez malutką dziurkę i wiadomo, kiedy osiąga te 73 - 75 stopni (i tu jest przydatny, bo w zamkniętym metalowym pudełku może dziać się wszystko. Pamiętam pierwszy wykon i stres, że wybuchnie, a kawałki bulgocącej mielonki przylgną mi do twarzy - pochylonej i nadsłuchującej - jak Obcy). W sumie - chyba warto kupić!

Waga elektroniczna

Jest potrzebna. Przeliczniki i kalkulatory kuchenne jej nie zastąpią. Zwłaszcza, że wiele przepisów (w których laski zarzekają się, że MUSI być 12,5 grama czegoś tam) podaje bardzo precyzyjne gramatury. Jeśli kupować, to tylko taką z funkcją tarowania - wtedy można odmierzać od razu do naczynia i dodawać nowe składniki wg wagi. Jedyny minus tej - zbyt mała nośność. W naszej kuchni często przygotowuje się tony jedzenia!!!

niedziela, 23 lutego 2020

Myjki gąbczaste bezsmugowe

Do ścierania choć czego te są najlepsze. Idealnie zbierają płyny, więc blaty i półki można doczyścić bez obawy, że będą wyglądać jak te ceraty z komunistycznej stołówki z przeglądem długiej i mokrej historii myjaka.

Czyścik - druciak

Tego typu czyściki trudno czymkolwiek zastąpić. Jeśli nie mamy w zwyczaju stosować masakrycznej chemii, to niczym innym nie wyczyści się spodu zajdzionego stalowego garnka. Żadne tam sody i kwaski nie ruszą zapieczonych na amen resztek, które nam skipiały w trakcie gotowania i zjarały się na gazie. No i zlew stalowy także tym szuruję. I jeszcze przypalone mleko, gdy po raz milionowy małżonek gotował mleko w stalowym naczyniu (a ma kupione specjalne!), ustawił płomień jak w krematorium i kazeinowa smoła przywarła do boków. Wtedy myjka po jednym razie nadaje się oczywiście do wyrzucenia. No może jeszcze nadawałaby się, aby przejechać kochanemu Sklerotykowi po pysiaku, ale etos Żony - Polki mi nie pozwala :-D

Kubek termiczny

Jak dla mnie - badziewie. Nie pijam niczego z plastiku, a zwłaszcza gorących napojów. Jednak małżonek uparcie twierdzi, że raz na ruski rok, gdy wyrusza rąbać naszą podkarpacką tajgę, to mu się przydaje.