środa, 16 czerwca 2010

Korkociągu nie da się zastąpić niczym


Jest to jedna z tych rzeczy w kuchni, które właściwie nie mają zamiennika. Owszem, można wepchnąć korek do środka za pomocą trzonka od drewnianej łyżki lub od mątewki, ale trzeba się liczyć z fontanną wina (ślady mam do dzisiaj na ścianach w kuchni). Można też uwalić szyjkę razem z korkiem ciosem karate, zwanym shuto ("ręka - nóż", chłopaki na studiach o tym gadali) albo tradycyjnie, o lastrikowy parapet (to też wspomnienia z akademika). 
Najlepiej jednak zakupić dobry korkociąg.
Mój nie jest z najwyższej półki, ale przynajmniej te rączki mu się nie gną, jak w poprzednim. Mam jeszcze taki "turystyczny" -

- ale tu trzeba precyzji przy wkręcaniu, sprawdza się więc tylko przy pierwszej butelce. No i raczej musi to być facet, bo bardzo ciężko wyciągnąć korek z nakręconym na niego cienkim para-korkociągiem.

2 komentarze:

  1. nie zgodzilabym sie tym... ostatnio moj Maz najdrozszy porzadkujac salon po imprezie tak skutecznie sprzatnal korkociag ze szukalismy go 3 m-ce... ale najfajniejszy byl moment kiedy zorientowalismy sie ze go nie ma w zasiegu reki - mily wieczor po pracy i ochota na risotto... ryz dochodzi, wystarczy jeszcze tylko wino parmezan i doprawic... wolam: Kochanie podaj biale... a tu dramat! wino jest... zamkniete! a korkociagu brak :/ Na to moj Maz: Slonce, od czego masz faceta w domu? zaraz Ci je otworze! odliczalam sekundy i trzymalam kciuki zeby risotto nie poszlo do kosza :) po chwili zobaczylam mojego walecznego Meza wkrecajacego dlugiego drewnowkreta w korek, na koniec tylko kombinerki... i romantyczna kolacja gotowa :) Moze niezbyt elegancko, ale skutecznie i czysto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łojezu, uśmiałam się z tej przygody jak norka :-D Pozdrowienia dla bohaterskiego Małżona!

      Usuń

Zalew spamu i mnie pokonał... dlatego musiałam włączyć tę uprzykrzoną weryfikację obrazkową :-(